Witold Bereś, Bohater z cienia.
"Więc następnego dnia rano Kazik niemal siłą zmusza go (Antka Cukiermana) do wyjazdu do Łomianek.
Wkrótce trafiają na patrol chroniący obozowisko... To chłopcy z grupy walczącej w zakładach
Toebbensa w getcie, na miejscu są już od kilku dni."
"Las w Łomiankach to właściwie niski, łysawy zagajnik, ponure krzaczyska na wyjałowionej ziemi,
tylko nominalnie część Puszczy Kampinoskiej, która w czasie wojny w tym miejscu podchodziła pod
same miasto. Ani to las, ani dobra kryjówka, ani kontakt z podziemiem... A ludzie są wycieńczeni,
tylko niektórych można przerzucić do Warszawy – o to zresztą trwają kłótnie, bo są tacy, którym się
wydaje, że w mieście jest lżej... A na początku jest tu aż siedemdziesiąt osób!"
"Noce są zimne, ognia nie można palić, bo może ściągnąć Niemców lub szmalcowników...
Słowem – Łomianki to kiepskie miejsce na przeczekanie. Każda godzina tu spędzona to o godzinę
za dużo."
"Teraz, 11 maja, po wyjściu z kanałów umęczonej grupki powstańców, tu właśnie (nw mieszkaniu na Komitetowej) ma być
dokwaterowana kolejna dwójka komendantów: Cywia i Marek...
W tydzień po nich dochodzi kolejny lokator. W Łomiankach choruje Tuwia Tadeusz Borzykowski
i jedyną szansą dla niego jest normalne mieszkanie. Więc najpierw jazda kolejką – niebezpieczna, bo
współpasażerowie patrzą podejrzliwie na człowieka, który jest wychudzony i ma przerażone oczy.
Potem ponad dziesięciokilometrowy marsz." - wychodzi na to, że w maju jeszcze chodziła kolejka do Łomianek :?
"Jest koniec maja, naprawdę ciepło. Kogo udało się wyprowadzić z getta, tego się udało. Część
ludzi ukrywa się w Warszawie, część – większa – w Łomiankach. Właśnie ostatnia grupa żobowców
maszeruje z tego podwarszawskiego zagajnika do lasów wyszkowskich." - czyli jednak siedzieli prawie trzy tygodnie.
"Łomianki powoli pustoszeją.
Na szczęście pod same Łomianki podchodzi puszcza. I na szczęście trafiają się ludzie, których się
nie spodziewają: życzliwi, pomocni. Jeden z miejscowych pomaga im od samego początku, i to
zupełnie bezinteresownie. Codziennie przywozi do zagajnika jedzenie... Kilkakrotnie ostrzeże przed
niemieckimi patrolami... Pomoże pochować chłopaka, który, zatruty gazami, umrze w zagajniku. (Po
latach człowiek ów, Jan Sikora, będzie miał drzewko w Izraelu, w Jad wa-Szem).
Część uchodźców idzie aż do samego Wyszkowa – w tamtejszych lasach mają spotkać się
z partyzantami."
Tyle o Łomiankach.
Wg Wojenne Łomianki Medyńskiego. z pierwszą, około osiemdziesięcioosobowa grupa wywiezioną ciężarówkami z zakładów Toebbensa i Schultza, która zatrzymała się w lesie pod Łomiankami, przypadkowo zetknął się tutejszy gospodarz, członek AK, Bronisław Kajszczak.
Wraz z synem Józefem zaopatrywał ich w żywność i ostrzegał przed donosicielami lub Niemcami.
10 maja przybyła druga grupa bojowców, z których, już po opuszczeniu przez nich lasku,rodzina Lejzora Levina znalazła schronienie u Kajszczaka w zamaskowanej ziemiance u niego na podwórku. Bronisław Kajszczak "Sylwester" został za to uhonorowany medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Wspomina o nim i wysoko ocenia, w wielu wywiadach Marek Edelman.
Właścicielem zagajnika przy Czerwonej Drodze, służącego Niemcom za miejsce egzekucji, był jednak Józef Przyłuski.
W ogóle był on właścicielem sporego terenu, znajdującego się w okolicy, włącznie z Górkami Burakowskimi. Jego imię nosi jedna z ulic Burakowa, a dokładnie Burakowa-Wrzosowa, dziś będącego jednym z osiedli Łomianek.
Jakichś informacji o Janie Sikorze nie znalazłem.
Pozdrawiam
"Więc następnego dnia rano Kazik niemal siłą zmusza go (Antka Cukiermana) do wyjazdu do Łomianek.
Wkrótce trafiają na patrol chroniący obozowisko... To chłopcy z grupy walczącej w zakładach
Toebbensa w getcie, na miejscu są już od kilku dni."
"Las w Łomiankach to właściwie niski, łysawy zagajnik, ponure krzaczyska na wyjałowionej ziemi,
tylko nominalnie część Puszczy Kampinoskiej, która w czasie wojny w tym miejscu podchodziła pod
same miasto. Ani to las, ani dobra kryjówka, ani kontakt z podziemiem... A ludzie są wycieńczeni,
tylko niektórych można przerzucić do Warszawy – o to zresztą trwają kłótnie, bo są tacy, którym się
wydaje, że w mieście jest lżej... A na początku jest tu aż siedemdziesiąt osób!"
"Noce są zimne, ognia nie można palić, bo może ściągnąć Niemców lub szmalcowników...
Słowem – Łomianki to kiepskie miejsce na przeczekanie. Każda godzina tu spędzona to o godzinę
za dużo."
"Teraz, 11 maja, po wyjściu z kanałów umęczonej grupki powstańców, tu właśnie (nw mieszkaniu na Komitetowej) ma być
dokwaterowana kolejna dwójka komendantów: Cywia i Marek...
W tydzień po nich dochodzi kolejny lokator. W Łomiankach choruje Tuwia Tadeusz Borzykowski
i jedyną szansą dla niego jest normalne mieszkanie. Więc najpierw jazda kolejką – niebezpieczna, bo
współpasażerowie patrzą podejrzliwie na człowieka, który jest wychudzony i ma przerażone oczy.
Potem ponad dziesięciokilometrowy marsz." - wychodzi na to, że w maju jeszcze chodziła kolejka do Łomianek :?
"Jest koniec maja, naprawdę ciepło. Kogo udało się wyprowadzić z getta, tego się udało. Część
ludzi ukrywa się w Warszawie, część – większa – w Łomiankach. Właśnie ostatnia grupa żobowców
maszeruje z tego podwarszawskiego zagajnika do lasów wyszkowskich." - czyli jednak siedzieli prawie trzy tygodnie.
"Łomianki powoli pustoszeją.
Na szczęście pod same Łomianki podchodzi puszcza. I na szczęście trafiają się ludzie, których się
nie spodziewają: życzliwi, pomocni. Jeden z miejscowych pomaga im od samego początku, i to
zupełnie bezinteresownie. Codziennie przywozi do zagajnika jedzenie... Kilkakrotnie ostrzeże przed
niemieckimi patrolami... Pomoże pochować chłopaka, który, zatruty gazami, umrze w zagajniku. (Po
latach człowiek ów, Jan Sikora, będzie miał drzewko w Izraelu, w Jad wa-Szem).
Część uchodźców idzie aż do samego Wyszkowa – w tamtejszych lasach mają spotkać się
z partyzantami."
Tyle o Łomiankach.
Wg Wojenne Łomianki Medyńskiego. z pierwszą, około osiemdziesięcioosobowa grupa wywiezioną ciężarówkami z zakładów Toebbensa i Schultza, która zatrzymała się w lesie pod Łomiankami, przypadkowo zetknął się tutejszy gospodarz, członek AK, Bronisław Kajszczak.
Wraz z synem Józefem zaopatrywał ich w żywność i ostrzegał przed donosicielami lub Niemcami.
10 maja przybyła druga grupa bojowców, z których, już po opuszczeniu przez nich lasku,rodzina Lejzora Levina znalazła schronienie u Kajszczaka w zamaskowanej ziemiance u niego na podwórku. Bronisław Kajszczak "Sylwester" został za to uhonorowany medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Wspomina o nim i wysoko ocenia, w wielu wywiadach Marek Edelman.
Właścicielem zagajnika przy Czerwonej Drodze, służącego Niemcom za miejsce egzekucji, był jednak Józef Przyłuski.
W ogóle był on właścicielem sporego terenu, znajdującego się w okolicy, włącznie z Górkami Burakowskimi. Jego imię nosi jedna z ulic Burakowa, a dokładnie Burakowa-Wrzosowa, dziś będącego jednym z osiedli Łomianek.
Jakichś informacji o Janie Sikorze nie znalazłem.
Pozdrawiam